Uniwersytet Browna RPG

Bridget

- Otwórz, proszę! - odkrzyknęła jej Bee - to ja. Chyba, że mnie też nie chcesz widzieć.

Angie

Angie wstała i podeszła do drzwi, przecierając oczy. Drzwi otworzyły się z trochę za dużym impertynentem.
- O co chodzi? - zapytała, ciagle trąc oczy.

Bridget

- Płakałaś?

Angie

- Nie, używałam kropli do oczu. Czemu przyszłaś?

Bridget

- Źle mi. Ale mogę sobie iść. Przeszkadzam?

Angie

- Zależy, od czego jest ci źle.

Bridget

- Od niego.

Angie

- Chodzi o Davida, jakiegoś seryjnego mordercę, który cię śledzi, czy od małego głoda? W przypadku ostatniego polecam jogurt.

Bridget

- Sama wiesz to po co pytasz?

Angie

Angie wzruszyła ramionami.
- Co ja ci poradzę, że przez niego jest ci źle? Tak jest z większością facetów. A właściwie... Co z wami jest nie tak?

Bridget

- Będziemy tak stać w progu? - spytała uśmiechając się Bee.

Angie

- Wybacz... Ale.. Ja zaraz muszę iść - westchnęła. - Ale ok, wejdź, chociaż na chwilkę. - Usunęła się z przejścia. - A teraz mów, co się stało.

Bridget

- W tym problem, że nic - powiedziała siadając na podłodze i opierając się o łóżko.

Angie

- Chyba nie rozumiem - mruknęła, siadając na mokrej poduszce.

Bridget

- No bo on, i ja, ale..my..i...nic...a ja...no i...on...a...my...no i....a...ja...wiesz...dlatego...my...no.